mod.Aga - 2006-11-05 21:33:19

By³em na pierwszej Oazie Nowego ¯ycia

Do dzi¶ turystyczne mapy Beskidu S±deckiego, a zw³aszcza Pasma Radziejowej, Gorców i Pienin oraz Podhala, tkwi± mi w g³owie, niby w pamiêci komputera. Gdy przymknê powieki, mogê podró¿owaæ z malowniczego Kro¶cienka na Lubañ, na Trzy Korony, na Dzwonkówkê i Przehybê, nie ruszaj±c siê z mieszkania i nie odrywaj±c r±k od maszyny do pisania. Te górskie szlaki, które pokonywa³em z plecakiem, sam lub z ró¿nymi grupami oazowymi, s± w moich wspomnieniach roz¶wietlone, ciep³e, s³oneczne. Takimi te¿ do koñca pozostan±. Trudno bowiem nie zach³ystywaæ siê piêknem tych terenów, tym bardziej, ¿e w ich naturalny urok wpisa³a siê historia oaz, losy wielu ludzi, spêdzaj±cych wakacje w rozrzuconych po górskich miejscowo¶ciach punktach oazowych oraz dzieje wielu nawróceñ.
By³o to trzydzie¶ci lat temu. Dom pani Owsiankowej, wówczas gospodyni i kucharki na Kopiej Górce, zosta³ wyremontowany. Na pachn±cym drewnem piêterku znalaz³a schronienie grupa ministrantów, uczestnicz±cych w pierwszej, a tym samym historycznej, Oazie Nowego ¯ycia. W jadalni widnia³y s³owa: "Nowy Cz³owiek, Nowe ¯ycie, Nowa Kultura". Towarzyszy³ im nieodzowny starochrze¶cijañski znak "Fos-Zoe", którego wymowê Ojciec Franciszek Blachnicki od¶wie¿y³ i zaktualizowa³.
Pierwsza oaza dla ch³opców, któr± prowadzi³ m³ody wówczas kap³an z diecezji w³oc³awskiej, ks. Jerzy Bagrowicz, pó¼niejszy d³ugoletni redaktor naczelny "Ateneum Kap³añskiego", a obecnie wyk³adowca Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie i Uniwersytetu Miko³aja Kopernika w Toruniu, odby³a siê w lipcu 1968 roku.
Lato by³o piêkne i s³oneczne, a nas cieszy³o wszystko. I codzienne Msze ¶wiête celebrowane w kaplicy Dobrego Pasterza ka¿dego ranka, i wyprawy otwartych oczu wzorowane na podobnych wyprawach harcerskich, lecz wype³nione tre¶ciami teologicznymi, i ewangeliczne rewizje ¿ycia, i piosenki ojca Duvala, Cocagnaca czy siostry U¶miech, i wycieczki w góry. Do¶æ trudno odtworzyæ w szczegó³ach wydarzenia sprzed trzydziestu lat. Nie pamiêtam dobrze, kto z Mielca bra³ udzia³ w tej historycznej oazie, bowiem z roku na rok sk³ad ekipy wyje¿d¿aj±cej do Kro¶cienka ulega³ zmianom. Wiem tylko, ¿e by³o nas piêciu. Na tej pierwszej Oazie Nowego ¯ycia pe³ni³em rolê animatora, prowadz±c zajêcia z jednym z piêciu zespo³ów. Ojciec uzna³, ¿e skoro dwukrotnie by³em ju¿ w Kro¶cienku i ukoñczy³em kurs lektora, nadajê siê do tej funkcji. Czê¶æ zajêæ, zw³aszcza przedpo³udniowych, prowadzi³ Marek Marczewski, przysz³y doktor teologii KUL i publicysta katolicki, znawca zagadnieñ diakonatu sta³ego. W sprawach wychowawczych niezast±piony by³ na tej oazie Jurek Siemiñski, który "urywa³ siê" z Kopiej Górki, spêdzaj±c z nami chwile wolnego czasu. Potrafi³ roz³adowaæ ka¿dy ch³opiêcy konflikt i zaleczyæ swym szerokim u¶miechem i mi³ym s³owem ka¿de zadra¿nienie. Przepadali¶my za jego towarzystwem i dopominali¶my siê o nie.
Po pierwszej Oazie Nowego ¯ycia przysz³a nastêpna i zosta³em w Kro¶cienku na drugi turnus, by animowaæ kolejny zespó³ ch³opiêcy. Tak zaczê³a siê moja przygoda z oaz±, która trwa³a potem wiele lat, owocuj±c w rezultacie studiami teologicznymi na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Lata sze¶ædziesi±te kojarz± mi siê z punktami rekolekcyjnymi nie tylko w Kro¶cienku, lecz tak¿e w innych miejscowo¶ciach - w Jaworkach, w Jazowsku, w Szczawie i Barcicach ko³o Starego S±cza, a ponadto z szeregiem osób, z którymi wi±za³y mnie m³odzieñcze przyja¼nie. Trudno nie wspomnieæ przy tej okazji o animatorach z Mielca, którzy chêtnie anga¿owali siê w pracê oazow±, o Janie Bajorze, pó¼niejszym kap³anie diecezji tarnowskiej, czy o Januszu Gruchale, obecnym pracowniku naukowym Uniwersytetu Jagielloñskiego w Krakowie. Poznali¶my ks. Kazimierza Mazura, wówczas wikarego w Koñskich, równie¿ przywo¿±cego ch³opców do Kro¶cienka. Z jego ekipy utkwili mi w pamiêci: Jacek Jêdrzejewski, pó¼niejszy ordynator neurologii szpitala w Miechowie i katechista neokatechumenatu oraz Józef Hernoga i Artur Hejda, pó¼niejsi kap³ani diecezji sandomierskiej, a nastêpnie radomskiej. Przez m± pamiêæ przewija siê ponadto wiele innych osób, które wraz ze mn± skromnie wspó³tworzy³y, na ró¿ne konkretne sposoby, pocz±tki ruchu oazowego. W Jaworkach pozna³em alumna Jana Chrapka, dzi¶ biskupa pomocniczego diecezji toruñskiej i delegata Episkopatu Europy ds. ¶rodków spo³ecznego przekazu w Europie ¦rodkowo-Wschodniej. I tak dalej, i tak dalej...
Co pozostawi³y we mnie lata oazowe? Kiedy stawiam sobie to pytanie i usi³ujê na nie odpowiedzieæ, nasuwa mi siê zawsze ostro¿ny zarzut, jaki stawiano ruchowi w latach siedemdziesi±tych. Utrzymywano z pewnym lekcewa¿eniem, i¿ jest li tylko ruchem m³odzie¿owym i ¿e w zwi±zku z tym przegrywa z powa¿niejszymi ruchami odnowy z Zachodu, adresowanymi do doros³ych. W Kro¶cienku na Kopiej Górce oponowano z oburzeniem przeciw tej fa³szywej tezie, przypominaj±c o ró¿nych formach pracy z lud¼mi starszymi. Dzi¶ s±dzê, ¿e to oburzenie wcale nie by³o potrzebne, a fakt, i¿ ruch oazowy w tamtych dziesiêcioleciach skupia³ g³ównie m³odzie¿, stanowi³ o jego niepodwa¿alnym atucie, którego nie posiada³y tamte, z pozoru "lepsze" ruchy. Kiedy bowiem ocenia siê rezultaty pracy apostolskiej z perspektywy lat, które up³ynê³y, rzuca siê nieodparcie w oczy, ¿e naprawdê owocuj± te formy ewangelizacji, które zosta³y stworzone nie z my¶l± o doros³ych, lecz w³a¶nie o m³odzie¿y.
Kto zaakceptowa³ program oazy, w której uczestniczy³, oraz zaanga¿owa³ siê w budowê wspólnoty, z³o¿onej z rówie¶ników, a ponadto przyje¿d¿a³ na kolejne rekolekcje oazowe przez kilka lat z rzêdu, zwykle pozostawa³ ju¿ na ca³e ¿ycie w pewien sposób naznaczony wewnêtrznie. By³o to co¶, co mo¿na by nazwaæ quasi-charakterem sakramentalnym. Tego siê potem nie traci³o. By³o to jak talent, którego nie da³o siê ju¿ zakopaæ w ziemi...

Edward Guziakiewicz

www.oaza.pun.pl